czwartek, 26 grudnia 2013

Choroba z miłości

Wiem, że mało świątecznie jest się żalić i stękać 26 grudnia, ale w moim przypadku atmosferę aniołeczków, choinek i gwiazdorków zepsuły pewnego rodzaju boleści... Zapraszam do lektury!

Człowiek ma trzy godziny na to by oszaleć z miłości. Poddać się jej bezgranicznie jak tragiczni bohaterowie utworów Mickiewicza czy Poego. Żeby zrozumieć świat romantyków, trzeba było być albo niepełnym rozumu albo utkwić w ciele dziecka. Przekroczyć magiczną tęczę mogli tylko nieliczni.  Dzieła tej epoki były zdominowane przez problematykę konfliktu z otoczeniem, przekraczającym próg szaleństwa lub melancholii, pełną koszmarów wywołanych przez deformacje wyobraźni, irracjonalnej grozy przed światem. Obłąkanie jest zatem charakterystycznym symptomem rozdarcia całej epoki, środkiem zrozumienia, okularami, które pozwalają widzieć więcej, choć niekoniecznie prawdziwie. Dla romantyków nie ma wyraźnej granicy pomiędzy niezwykłością, emocją, a szaleństwem. Targani namiętnościami, wyrastający z epoki burzy i naporu, nosili w sobie ból istnienia. Niewyobrażalny ból, którego nie zrozumiał żaden zdrowy człowiek. Romantyk to człowiek chory, dziecko skrzywdzone przez historię, kochający pełnią serca. Romantyk co noc wbija sobie sztylet w serce i zasypia kołysany przez mary senne. Żyje nie po to aby kochać, a kocha żeby żyć.

Halo, halo, po co ja o tym wszystkim piszę? A bo czuje, że nie należę do tej epoki, do tego świata. Chcę uciec na drugą stronę tęczy, gdzie widzi się sercem – oczami duszy.

A teraz mała dawka ze zdjęć parkingowych. Było szaro, buro i szybko aczkolwiek jednoosobowa ekipa z One Shot Photo dała radę. Na sobie mam sukieneczkę cudo, z croppa oczywiście (wiem, rzygacie już tą marką, a ja coraz bardziej się doń przekonuję!) Enjoy it!





/ sukienka z dzianiny - cropp / naszyjnik - cropp /  


piątek, 20 grudnia 2013

Back to school

Arystoteles złapałby się za głowę, gdyby usłyszał, że pomimo jego wiekopomnego dzieła, jakim jest Poetyka, poezja umiera. Jest w trakcie konania, tomiki kurzą się na półkach, a z podręczników znika Mickiewicz. Jej duch, niegdyś obecny w każdym domu, dzisiaj znika za zamkniętymi drzwiami sali od Polskiego. Po cichu, rolę poezji przejęły media, masowo wydawane tygodniki, które zamiast skupiać się na istotnych problemach, zagłębiają się w życie osób, które są znane z tego, że są znane.  Wkradły się do domów i bombardują nas niezliczoną liczbą obrazów. Ktoś kiedyś powiedział, że życie jest poezją i nie było to aż tak dawno, aczkolwiek na tyle odlegle, że liryka się zmieniła, powstał hipertekst, liberatura, teleturniej, paradokument i inna rodzaje dorobku intelektualnego. A sama poezja? Czym ona jest w dzisiejszym pop-świecie? I czemu Arystoteles złapałby się za głowę gdyby czytał Wojaczka, Fajfera i Kapelę? To zagadki, które wartoby rozwikłać. Kiedyś, ale nie dziś.

Dzisiaj zaserwuje wam kolejną stylizację, inspirowaną szkolnym dress codem. Intelektualiści powinni wyglądać jak intelektualiści - czyli jak, wie ktoś?
Mój dzisiejszy wizerunek to biel i czerń spod bandery Cropp. Tak, tak - znowu odziałam się w ubrania tej marki + kilka łupów lumpowych. Nie wiedziałam, że ten sklep ma w swoim asortymencie tyle uroczych rzeczy! (Zastanawiam się, czemu na niektórych zdjęciach wyszłam jak plastusiowata laleczka, chyba jestem już za stara na baby doll look)






bluza - cropp / koszula - cropp / spódnica - cropp / futerko - lump / buty - river island

wtorek, 3 grudnia 2013

O kopciuchowaniu słów kilka

Tego kwiata jest pół świata, albo i więcej. Mama zwykła tak mawiać, kiedy przeżywałam kolejne swoje zawody miłosne, a mój mózg powoli uodparniał się na mit o księciu na białym koniu. Zamiast kwiatów i pocałunków w deszczu, pojawiły się rozbite szklanki i niewyniesione śmieci. Jak to jest możliwe, żeby z Alicji z krainy czarów, zmienić się w Kopciucha, który magicznej przemiany ma nigdy nie doświadczyć? Czyżby to przez to, że straciłam wiarę w bajki, w prawdziwą miłość i zamek pełen cudowności? Czy świadomie skazałam się na bycie kaleką emocjonalną, bo wzbraniałam się przed zatrutym jabłkiem i jednorożcem? Psia krew, coś mnie opuściło. Coś bardzo ważnego gdzieś uciekło, na rzecz komunikatu "przeczytano" i "nie odpisano". Gdzie zgubiłam tę cząstkę siebie, która chciała być księżniczką? Powie mi ktoś, bo jako-tako próbuję grać w te dziecinne gierki, przebierać się w falbaniaste sukienki i wkładać na siebie koronę, a mimo wszystko jakoś za bardzo tkwię nogami w ziemi (nawet nie na). Utknęłam w niej na amen i z takiego to powodu omijają mnie wszystkie słodkości świata, zżera mnie zazdrość, a smutek wypala mi na czole napis "oferma". Kiedyś gnałam, gnałam co sił za swoim księciem, polerowałam swój bucik, a raczej jego wyobrażenie, by któregoś wieczoru rzucić to wszystko i stać się kim? No właśnie, kim jest romantyczka, która zatraciła się kiedyś w swojej żałosności na tyle, aby odrzucić ją i utknąć gdzieś, niewiadomo gdzie, zawieszona w czasoprzestrzeni. Pozostaje mi tylko przebrać się w ubrania mojego ideału, niedoścignionego piękna. Taką wizję noszę w głowie i od jakiegoś czasu na sobie, bowiem kopciuszek już odjechał swoją karocą. Daleko, tam gdzie pieprz rośnie.

Ostatnio staram się odkurzać starocie, wygrzebywać z szafy jakieś prawdziwie leciwe perełki. W taki też sposób dotarłam do spódnicy ze zdjęć. Zdziwię was wszystkich ale jest z Croppa! 
Podjęłam się próby odczarowania tej marki, pozbycia się metki "tandetnych ciuszków dla gimnazjalistów". Ten sklep potrafi zadziwić wzorami i jakością! Kojarzy mi się niezwykle sentymentalnie. W dodatku w jego męskim dziale jest tyle pięknych, minimalistycznych rzeczy, a damski obfituje w koronkowe sukieneczki, spódniczki i inne słodkie rzeczy.
Od dziś jestem zdecydowaną fanką trendu "pożycz coś od swojego chłopaka i wyglądaj w tym lepiej niż on". Prezentuję zatem cykl zdjęć zainspirowany czarodziejstwem, księżniczkowaniem i innego rodzaju rozmyślaniem, a wszystko to pod szyldem Croppa!











baseballówka - Cropp, bluza - cropp, spódnica - cropp, spodnie - cropp, buty New Balance - Cropp, szpilki - no name